WIRTUOKRACJA
Blog Szukaj Wirtuokracja O blogu Kontakt
Menu
✕
  • Blog
  • Szukaj
  • Wirtuokracja
  • O blogu
  • Kontakt

Standardy

2020-12-28 · 19 minut
Igor
  • Ludzka natura
  • Samoprzezwyciężanie
  • Świadomość

Pochodzenie

Od urodzenia jesteśmy programowani do zachowywania się zgodnie z pewnymi standardami i osiągania określonego minimum w dziedzinach i dyscyplinach, których się nas uczy. Jak większość rzeczy powszechnych, dopasowane są one do średniej większości. Jest tak, aby przeciętne jednostki mogły podołać tym wymaganiom, nie są one w żaden sposób dostosowane do naszych prawdziwych, indywidualnych zdolności. Nimi zainfekowani, oczekiwania te uznajemy za jedyne, co jest, za obiektywną normę oraz kres możliwości. Gdy ktoś narzuca sobie znacznie wyższe standardy oraz dyscyplinę, dzięki czemu jest w stanie osiągnąć od średniej nieporównywalnie więcej, dziwimy się i zastanawiamy: jak to możliwe?

Przymusowa edukacja wymagana jest obecnie w Polsce do osiemnastego roku życia. Ten etap naszego życia trwa więc, licząc od przedszkola, do którego obowiązkowo trafiamy najpóźniej w szóstym roku życia, lat dwanaście. Dlaczego nie sześć? Dlaczego nie dziesięć czy piętnaście? Czy kwestia ta nie powinna być dopasowana do dziecka indywidualnie? Być może, a raczej na pewno, rozmaite podejścia działałyby lepiej na różne dzieci, będąc dopasowane do ich indywidualnych potrzeb. Mamy jednak wymuszony, arbitralny standard a traktujemy go jak rzecz obiektywną. Tydzień pracy trwa godzin czterdzieści. Dlaczego nie pięćdziesiąt albo dwadzieścia pięć? Być może w różnych zawodach, gałęziach gospodarki i przemysłu powinno być inaczej. Standard ten przeszedł po prostu u większości, lub został jej kiedyś narzucony i tak zostało (teraz coraz głośniej słyszymy o pomysłach dalszego skracania tygodnia pracy, oczywiście z zachowaniem obecnych płac, bo przecież praca w magiczny sposób stanie się, w przeliczeniu na godzinę, bardziej wartościowa). Jeszcze niedawno, seks w ramach małżeństwa był jedyną uznawaną za moralną formą współżycia pomiędzy mężczyzną a kobietą. Na rozwód patrzono bardzo nieprzychylnie, dozwalając nań wyłącznie w szczególnych przypadkach. Dziś kryterium to zostało zupełnie odwrócone. Czy pod obiektywnym względem moralnym coś się zmieniło? Nie, po prostu inne grupy niż kiedyś mają teraz większy wpływ na moralność społeczeństwa. Nowe pokolenia natomiast wpadają wciąż w tą samą pułapkę. Zadufane w poczuciu własnej wyjątkowości, dumają sobie, że ich bunt przeciwko dawnym normom seksualnym jest czymś zupełnie nowym. Prawda pozostaje jednak niezmienna, a hedonizm na dłuższą metę zawsze kończy się w ten sam sposob (problem świetnie opisuje Tomasz Wróblewski w podcaście Dlaczego polityka POKOCHAŁA Sex? Wolność w Remoncie #110). Nowy standard zostaje zwykle głośno narzucony lub po cichu przemycony, a następnie przez większość, świadomie lub nie, uznany. Rzadko i w bardzo niewielu przypadkach wyznacza on obiektywnie uzasadniony sposób działania.

Uczymy się więc, że standardem jest po prostu to co przechodzi u większości, jest przez nią akceptowane i powtarzane. Podejście to stosujemy więc przez resztę życia - to co społeczeństwo bądź nasze bliższe otoczenie uznaje za dobre, jest nam drogowskazem i źródłem kryteriów dla ocen.

Wiele z tych oczekiwań wynika również z naszego dotychczasowego doświadczenia. Jeżeli żyliśmy blisko alkoholików, to spożywanie alkoholu kilka razy w tygodniu będzie dla nas synonimem abstynencji. Jeżeli żyliśmy blisko abstynentów, to spożywanie alkoholu kilka razy w roku zakrawać będzie o alkoholizm. Podobnie, jeśli obracaliśmy się w gronie nierobów, to ktoś pracujący pełne dwa dni w tygodniu będzie dla nas wzorem pracowitości. Jeśli natomiast wychowaliśmy się pośród przedsiębiorców, to pełnoetatowa praca pięć dni w tygodniu będzie w naszych oczach rozleniwieniem, w porównaniu do tego jak wiele można zrobić. Na tej samej zasadzie, jeżeli wychowaliśmy się w domu, gdzie ledwo wiązano koniec z końcem, to zupełnie inne będą nasze oczekiwania, co do standardu życia niż w przypadku dorastania wśród bogactwa i przepychu. Zestawienia takie można mnożyć w nieskończoność. Wszystkie takie doświadczenia mają ogromny wpływ na sposób w jaki postrzegamy rzeczywistość.

Nasze własne standardy zależą więc od dwóch czynników:

  1. Norm, zasad i oczekiwań powszechnie uznawanych przez społeczeństwo.
  2. Norm, zasad i oczekiwań wynikających z naszego indywidualnego doświadczenia.


Niezmiernie istotne jest podreślenie dwóch faktów. Po pierwsze, to co uznawane przez społeczeństwo oraz to, co wynika z naszego doświadczenia nie jest całkowicie relatywne. Ogromny udział ma tutaj nasza biologia oraz psychika, a więc w skrócie - ludzka natura. Określa ona granice i limity tego co jest możliwe. Bardzo ciężko narzucić nam normy i wartości, które się z nią gryzą. Dowodem na to niech będą chociażby wszystkie przypadki rządów komunistycznych - ich utrzymanie zawsze wymagało stosowania tyranii i terroru. Znając zasady, według których działa nasza natura, można bardzo dużo zmienić w naszym postrzeganiu oraz możliwościach wpływania na rzeczywistość. Okoliczność ta, może i jest wykorzystywana, zarówno ku naszemu zbawieniu jak i potępieniu. Po drugie, tak jak wykazaliśmy to na przykładzie norm moralnych dotyczących seksualności - nie wszystkie kiedyś bądź obecnie panujące standardy są złe. Wiele z nich jest niezbędna, aby społeczeństwo mogło funkcjonować w obecnej postaci. Odzielając ziarno od plew trzeba wykazać się bezwględnym rygorem myślenia oraz przyjąć zasadę samoodpowiedzialności.

Czy chcesz się ugotować?

Sposób w jaki kształtują się w nas standardy i oczekiwania umożliwia uzyskanie nad nami kontroli. Co jakiś czas, w historii pojawia się ktoś, kto doskonale ten fakt rozumie i ma swoje własne, lecz niezbyt moralne i czyste cele, związane zwykle ze zdobyciem władzy i sprawowaniem kontroli. Doskonale zdając sobie sprawę ze sposobu działania tych mechanizmów, potrafi je wykorzystać do szerzenia własnej wizji rzeczywistości oraz zwiększania swojego wpływu. Wie, że łatwo może to osiągnąć poprzez narzucenie społeczeństwu nowych, potrzebnych do osiągnięcia jego celów, standardów. Jeżeli badamy jedynie, co jest dozwolone i pożądane przez społeczeństwo, bazując na walidacji otoczenia, nie rozważając szerszej perspektywy i nie spoglądając na sprawy z wyższego poziomu to na ślepo zawierzamy temu domyślnemu mechanizmowi. Liczymy na szczęśliwy przypadek losu i okoliczności, przez co łatwo możemy paść ofiarą następnej osoby zdeterminowanej do narzucenia nam swojej własnej wizji rzeczywistości. Historia jest źródłem zbyt wielu takich przykładów. Pamiętajmy, że Adolf Hitler zdobył władzę na drodze demokratycznej. Jego nowe, do cna spaczone wyobrażenie dobra i zła, cieszyło się poparciem większości. Większości społeczeństwa Niemiec, a więc wysoce rozwiniętego i wykształconego kraju Europy Zachodniej. Człowiek ten, był w stanie całkowicie na nowo napisać im definicje dobra i zła. Pamietajmy, że nasza natura jest identyczna do tej, która żyła w ludziach wtedy go popierających. W każdym z nas istnieje potencjał na tak dalekie odejście od prawdy oraz wejście na drogę zła. Świetnie wyraził to Carl Gustav Jung:

Niestety nie ma wątpliwości, że człowiek w ogólności, nie jest tak dobry jak to sobie wyobraża lub jakim chce być. Każdy nosi ze sobą cień, a im mniej jest on wcielony w świadome życie jednostki, tym jest gęstszy i ciemniejszy.


Jak już nieraz pisaliśmy, coraz większa jest rola wirtualnych systemów w naszej rzeczywistości. Działają one w zwiększającym się ukryciu i utajnieniu, co tym bardziej wzmacnia ich skuteczność. Polegając na defaultowych i zaprogramowanych w nas standardach, nie wyrabiamy w sobie żadnej na nie odporności i stajemy się podatni na ich wpływ. Powszechne, jak i indywidualne standardy ulegają degradacji powoli i stopniowo, niemal niezauważalnie. Przypomina to opisany przez Oliviera Clerca syndrom gotującej się żaby:

Jeżeli włożysz żabę do garnka z gorącą wodą, żaba wyskoczy natychmiast, ratując swoje życie.
Jeżeli włożysz żabę do garnka z zimną wodą i będziesz ją podgrzewał odpowiednio wolno, żaba zostanie w nim. Będzie tam spokojnie przebywać do momentu, kiedy przez ugotowanie zakończy swój żywot.

Czy chcemy dać się ugotować żywcem? Stawać się coraz bardziej podatni na manipulacje najgłośniejszych, zepsutych członków społeczeństwa, przypadek losu oraz rozgrywających się w naszych czasach wydarzeń? Natura nie znosi próźni. Brak jasno wyznaczonych standardów oznacza ich przypadkowość, a następnie degradacje. Satysfakcjonować nas będą coraz mniej ambitne cele bądź zupełnie zapomnimy o niezbędności ich posiadania. Nasze oczekiwania względem wyzwań, możliwości, jakości życia oraz relacji z innymi ludźmi będą wciąż maleć. Zadowalać się będziemy wciąż mniejszym kawałkiem, coraz bardziej zepsutego tortu. Nasze ambicje oraz ideały z lat młodości, znikną. Ich miejsce, niepostrzeżenie, tak jak dzieje się to w przypadku powoli gotującej się żaby, zajmie cynizm i rezygnacja. Stopień posiadanej kontroli nad naszą rzeczywistością będzie wciąż malał, a możliwości oraz zadowolenie z obecnej sytuacji i scenariusza, który rysuje się przed nami, osiągnie krytycznie niski poziom.

Wybiórczość i rozszerzanie

Wielu z nas, w jakiejś wybranej dziedzinie swojego życia wyznacza sobie standardy znacznie wyższe. Narzucane wyłącznie przez nas samych lub grupę osób, które również pasjonują się danym tematem. Może to być jakieś zainteresowanie, czynność czy dziedzina, którą się zajmujemy. Zaangażowanie oraz pasja do tematu sprawiają, że podchodzimy do zajęć tych zupełnie odmiennie niż do reszty rzeczy, którym na co dzień się oddajemy. Każdy z nas znał pewnie kogoś, kto we wszystkich aspektach był średni lub nawet poniżej średniej, miał natomiast taką jedną rzecz, której całkowicie i bez wytchnienia się poświęcał. Na potrzeby przykładu, powiedzmy że było to składanie modeli wojskowych samolotów. Osoba ta, spychała na dalszy plan wszelkie inne czynności - szkołę, wyjścia ze znajomymi czy podstawową higienę, tylko po to żeby złożyć następny model. W czynność tą wkładała wszystkie swoje zdolności i poświęcała jej absolutną koncentracje. Wszystko musiało być zrobione idealnie, nie było żadnego miejsca na kompromisy. Zapomnijmy na moment o ocenie takiego standardu - w tym miejscu nas to w ogóle nie interesuje. Interesuje nas tylko nasza oczywista zdolność do ich dobrowolnego sobie narzucania i bezwględnego przestrzegania.

Do czego bylibyśmy zdolni, gdybyśmy postanowili sobie taką dyscyplinę i bezkompromisowość w obrębie jakości z jednej dziedziny życia, przenieść na wszystkie jego aspekty?

W sposób ten, zasady te możemy wykorzystać na własną korzyść - świadomie i celowo podwyższając własne standardy. Ciągłe, choć drobne i stopniowe narzucanie sobie wciąż wyższych oczekiwań sprawi, że będziemy w stanie robić coraz więcej. Jest to kluczowa umiejętność pozwalajająca nam zdobywać to, czego pragniemy - na każdej płaszczyźnie życia. W odniesieniu do naszych materialnych celów - wysokie wymagania pozwalają pracować ciężej i mądrzej, co zagwarantuje nam sukces dzięki zwiększonej produktywności. Podobnie będzie z każdym celem, wymagającym od nas regularnie niekomfortowej i wyzywającej pracy. Narzucane sobie świadomie, wysokie standardy pozwolą nam także zachować spójność oraz moralny kręgosłup. Ustrzegą nas przed zawieraniem niszczących nasze sumienie kompromisów w kluczowych dla nas kwestiach. Praktyka ta podejmowana odpowiednio długo, spowoduje że stanie się to naszą drugą naturą. Nie będziemy mogli wyobrazić sobie funkcjonowania w inny sposób, niż droga ciągłego podnoszenia sobie poprzeczki we wszystkim, czym się zajmujemy i do czego zmierzamy. Zadajmy więc sobie pytanie:

Gdzie wyznaczamy sobie i polegamy na najwyższych standardach, a gdzie dajemy się bezwładnie porwać otoczeniu i godzimy się na dowolną temperaturę wody, w której obecnie się znaleźliśmy?

Droga do wysokich standardów

Zobrazujmy na prostych przykładach, jak w praktyce można budować w sobie dyscyplinę i zacięcie umożliwiające ciągłe podnoszenie własnych standardów. Jak zaczynając z niskiego poziomu czy nawet od zera, wyrobić je w sobie w jakimś wąskim zakresie. Taki świadomie przeprowadzony proces, umożliwi nam następnie łatwe przeniesienie zachowania tego na dowolny aspekt naszego życia.

…rób codziennie lub co drugi dzień coś, tylko z tego powodu, że nie chcesz tego zrobić, aby kiedy nadciągnie godzina pilnej potrzeby nie zastała Cię niedostatecznie przygotowanym i niewytrenowanym do przejścia próby.

William James


Powiedzmy, że chcemy zacząć trenować bieganie, ale nigdy wcześniej (albo bardzo dawno temu) regularnie tego nie robiliśmy. Zaczynamy od prostego standardu początkowego. Trzy razy w tygodniu będziemy biegać przez całe pięć minut. Jeżeli nie jesteśmy chorobliwe otyli, to powinniśmy podołać temu zadaniu. Teraz, musimy dysponować metodą jego stałego podwyższania. Powiedzmy więc, że każdego tygodnia będziemy dodawać pięć minut do wszystkich sesji biegowych. A więc:

  1. tydzień - trzy razy po pięć minut
  2. tydzień - trzy razy po dziesięć minut
  3. tydzień - trzy razy po piętnaście minut
  4. tydzień - trzy razy po dwadzieścia minut
  5. tydzień - trzy razy po dwadzieścia pieć minut
  6. …i tak dalej

Zaczynamy z bardzo niskiego pułapu, dodatkowo tempo zmian również nie jest zbyt ambitne. Daje nam to tym większą gwarancję, że rutynę tą zaczniemy, a następnie odczuwając regularne postępy będziemy odpowiednio zmotywowani do jej przestrzegania, kiedy zrobi się trudno. Utrudnianie to kontynuujemy do momentu. kiedy autentycznie nie jesteśmy w stanie przebiec do końca danej sesji treningowej. Powiedzmy, że w tygodniu piątym biegaliśmy przez dwadzieścia dwie minuty i jest to nasz limit. Idziemy przez minutę czy dwie, potem próbujemy znowu biec, dopóki nie dociągniemy jakoś do wyznaczonych dwudziestu pięciu minut. Standardu w następnym tygodniu nie zmieniamy, tak długo jak nie będziemy w stanie rzetelnie przebiec całych dwudziestu pięciu minut. Proces ten powtarzamy do momentu osiągania satysfakcjonujących nas wyników.

Powiedzmy, że chcemy być zdolni do regularnej, niczym niezmąconej pracy nad naszym projektem. Nie koncentrujmy się tutaj na jego specyfice. Zidentyfikujmy problem, którym jest brak dyscypliny, aby regularnie oddawać się skoncentrowanej, nieprzerwanej i zaangażowanej pracy. Bez zastanawiania się nad jej efektywnością, chcemy teraz podnieść swój standard w obrębie systematyczności. O wydajności naszych działań możemy myśleć wyłącznie wtedy, kiedy mamy odpowiednio wyrobiony mięsień dyscypliny. Jeżeli jest on słaby, to żadne usprawnienia nam nic nie dadzą, ponieważ nie będziemy w stanie regularnie ich egzekwować. Ustanawiamy więc sobie standard: niezależnie od wszystkiego, siadamy codziennie, na pół godziny do naszego projektu. Jeżeli uda się zrobić więcej to doskonale, lecz jedynie te trzydzieści minut stanowi wymagane minimum, którego wyrobienie uznamy za sukces. Pamiętajmy, że mówimy o pracy nieprzerwanej. Wyciszamy telefon, wszystkim mówimy, że od teraz nas nie ma, a więc interakcje z otoczeniem uznajemy za zakazane i nastawiamy sobie minutnik. Jeżeli w ciągu pół godziny, sprawdzimy cokolwiek niezwiązanego z zajęciem, które sobie wyznaczyliśmy - rozpoczynamy od początku. W następnym tygodniu zwiększamy wymaganie do minut czterdziestu pięciu, jeszcze w następnym do godziny i tak dalej, dopóki nie osiągniemy satysfakcjonującego nas standardu. Wtedy dopiero, możemy myśleć o wydajności oraz efektywności, aspekty dyscypliny i regularności mając już opanowane. Po upływie odpowiednio długiego czasu, poprzez stopniowy trening, jesteśmy w stanie dojść do dowolnie długich okresów nieprzerwanej niczym pracy. Upiekliśmy tutaj dwie pieczenie na jednym ogniu. Poddajac się dobrowolnie takiej dyscyplinie, w znaczący sposób zwiększyliśmy naszą zdolność do koncentracji. Umiejętność ta stanowić będzie o naszej dodatkowej przewadze w coraz bardziej rozproszonym świecie. Mamy teraz zupełnie inny standard. To my wybieramy, ile i kiedy pracujemy, zamiast zdawać się na nasze ulotne chęci czy tymczasową inspiracje. Możemy teraz śmiało zaliczyć się do silnych według Tukidydesa:

Silni robią ile mogą, słabi cierpią ile muszą.


Powiedzmy, że mamy problem z mediami społecznościowymi. Zauważamy, że kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt razy dziennie przerywamy wartościowe dla nas czynności. Zupełnie zapominamy o tym, co mieliśmy zrobić bądź świadomie od naszych obowiązków uciekamy, aby oddać się konsumpcji pustych treści oraz zapodać sobie kolejny zastrzyk dopaminy. Jak możemy podnieść swój standard w tym względzie, aby odzyskać kontrolę? Wyznaczamy sobie dopuszczalne godziny spożywania tych treści. Żeby odciąć sobie wszelkie pokusy odejścia od tego rygoru, wyłączamy wszystkie notyfikacje na swoim telefonie, a idealnie usuwamy również wszelkie aplikacje związane z mediami społecznościowymi, aby móc korzystać z nich wyłącznie na komputerze, co dodatkowo utrudni nam do nich dostęp. Ustalamy, że w pierwszym tygodniu dajemy sobie przyzwolenie na trzy dopaminowe posiłki dziennie: o ósmej, czternastej i dwudziestej. O tych porach, przez pół godziny, dowolnie i absolutnie możemy oddawać się konsumpcji cyfrowego cukru. Poza tymi oknami czasu, konsumpcja jest zabroniona. Z taką rutyną startujemy w pierwszy tydzień. Udało nam się jej podołać? Doskonale, w następnym tygodniu zabieramy sobie jeden posiłek. Powiedzmy, że jest to śniadanie. Dozwolone są nam więc teraz godziny czternasta i dwudziesta. Zboczyliśmy raz, dwa czy dziesięć z wyznaczonej ścieżki? Następnego tygodnia ponownie walczymy o spełnienie tego samego standardu: dwa posiłki. Podołaliśmy zadaniu? Świetnie. Wycinamy kolejny posiłek i zostajemy wyłącznie przy obiedzie. Jeżeli rzeczywiście sprostałeś temu zadaniu to gratulacje: jesteś teraz w stanie wykorzystywać media społecznościowe do swoich celów, zamiast dawać im eksploatować mechanizmy działania twojego gadziego mózgu oraz uzależniać się od regularnych i krótkotrwałych wyrzutów dopaminy.

Myślę, że zasada ta została dobrze zobrazowana. Przykłady takie oraz szczegóły treningów, które w związku z nimi można sobie narzucić da się mnożyć w nieskończoność. Stosując powyższą taktykę możemy wciąż namierzać obszary, gdzie chcemy ustanowić sobie wyższe standardy, aby następnie konstruować strategię ich ciągłego podwyższania.

Następstwa

Świadome kształtowanie w ten sposób własnych standardów daje nam wciąż poszerzającą się świadomość oraz możliwości. Coraz wyraźniej będziemy widzieć, dlaczego akurat tutaj, zarówno społecznie, grupowo, jak i indywidualnie wystarczy nam taka jakość, z kolei w innym miejscu wymagamy czegoś znacznie gorszego lub lepszego. Zobaczymy, jak wiele z naszych ocen dotyczących własnych zdolności czy uzyskiwanych przez nas rezultatów, wynikało po prostu z niskich, własnych bądź zewnętrznych kryteriów.

Narzucając sobie wciąż wyższe wymagania, w końcu nie uda nam się niektórych z nich spełnić. Dopiero wtedy wiemy, że wreszcie doszliśmy do swoich obecnych granic. To bardzo dobry znak, trafiliśmy w końcu na godny walki opór.

Podnieś swoje standardy jakości tak wysoko, jak tylko potrafisz, unikaj marnowania czasu na rutynowe problemy i zawsze staraj się pracować jak najbliżej granic swoich możliwości. Zrób to, ponieważ jest to jedyny sposób na odkrycie, jak granica ta powinna zostać przesunięta naprzód.

Edsger W. Dijkstra


Jakie są konsekwencje wyboru przeciwnego? Jeżeli nie będziemy świadomie pracować nad własnymi standardami bądź znajdować się w grupie, która wciąż wymaga od nas więcej, to będziemy w coraz to gorszej sytuacji atrofii naszych zdolności oraz wzrastającej podatności na zewnętrzne wpływy. Szukanie kompromisów w wyborze naszych relacji, celów oraz wartości przychodzić nam będzie coraz łatwiej. Ustępstwa, których jeszcze niedawno, nigdy i pod żadnym warunkiem byśmy nie zaakceptowali, będą teraz dla nas nową normą. Pamiętajmy o gotującej się w garnku żabie. Zaopatrzmy się więc w czuły termometr i bystre oczy, które pozwolą nam odpowiednio szybko zauważyc niezbezpieczeństwo oraz silne nogi, które pozwolą nam wyskoczyć z gorącego garnka, zanim będzie za późno.

  • Polityka prywatności
  • ©Copyright 2022, Wirtuokracja